Banki amerykańskie w tyle za polskimi?
Banki to było moje kolejne ogromne zaskoczenie. Wydawało mi się, że w tak rozwiniętym kraju to właśnie banki powinny wyprzedzać o lata świetlne nasze rodzime. Jednak nie jest tak do końca.
Zacznijmy od tego, że banki są zamykane wcześnie – z reguły o 17ej nawet w dużych miastach. Wciąż podstawową formą płatności między firmami oraz do instytucji użyteczności publicznej (za prąd, wodę, gaz, podatki itd.) są papierowe czeki. Nie jest to może aż tak zaskakujące w przypadku osób prywatnych, gdyż czeki są bardzo wygodne, nie trzeba nosić przy sobie gotówki, można np. w sklepie wyciagnąć czek i go użyć. Jednak gdy chodzi o rozliczenia między firmami, to najwygodniejszą formą wydawałyby się płatności elektroniczne. I tu kolejne, myślę, że największe zaskoczenie. Owszem, bankowość elektroniczna istnieje. Można zlecać płatności przez internet. Ale cóż się dzieje z takim zleceniem? Po pierwsze podajemy tylko adres wierzyciela. Nie ma pytania o numer konta. I to już jest zastanawiające. Gdy wchodzimy na stronę z płatnościami, to nie możemy ustawić ich wcześniej niż na 4 robocze dni do przodu. Czasami i więcej.
Przykładowe zlecenie zapłaty z dnia 11 lutego
Najwcześniej datę płatności można ustawić na 13 lutego, przy czym pobierana jest opłata 14 dolarów i 95 centów.
Pierwszą datą bez dodatkowych kosztów jest dopiero dzień 19 lutego...
I to popchnęło mnie do zadania pytania w banku, dlaczego realizacja przelewu zabiera aż 4 robocze dni lub więcej? I czego się dowiedziałam? Uwaga! Nie ma żadnego przelewu. Bank wysyła… papierowy czek. Nie mogłam uwierzyć, myślałam, że może źle zrozumiałam. Jednak nie. Taka jest amerykańska rzeczywistość bankowości internetowej… A może jednak papierowej? I okazuje się, że szybciej otrzymamy pieniądze z Chin jako prawdziwy przelew niż czek z jednej strony ulicy na drugą.
Ale jest światełko w tunelu. Istnieją przelewy (wire transfers) praktykowane głównie z kontrahentami zagranicznymi, ale istnieją. Są także przelewy krajowe (ACH Automated Clearing House), które powoli zdobywają rynek amerykański.
Bankowość dla małoletnich
Konta bankowe dla osób niepełnoletnich nie są popularne. Nie mam na myśli konta, na którym rodzice oszczędzają środki na przyszłość swoich pociech. Chodzi mi o zwykłe konto do codziennego użytku. Jak do tej pory znalazłam tylko dwa banki, które dają możliwość założenia konta dla młodzieży (Wells Fargo i Bank of America). Trzeba się jednak umówić kilka dni wcześniej, aby takie konto założyć. W pozostałych bankach można zapomnieć o tym, gdy dziecko ma poniżej 16 lat. Nie ma znaczenia, że rodzic pójdzie do banku, podpisze odpowiednie dokumenty. Taka możliwość pojawia się, dopiero gdy szesnastolatek idzie do pracy na kilka godzin, po szkole. Dlaczego akurat w tym wieku najczęściej młodzież rozpoczyna pracę? Gdyż najwcześniej po ukończeniu 16 lat prawo zezwala na prowadzenie samochodu samodzielnie, bez obecności rodzica (więcej na ten temat w artykule „Prawo jazdy”). Jako rozwiązanie bank podpowiada karty przedpłacone, ale niestety działają one tylko w granicach państwa, a nie na wszystkich międzynarodowych lotniskach można zapłacić dolarami w formie gotówki (np. Kopenhaga, w 2018r.).
Karty płatnicze
A teraz co nieco o kartach płatniczych. Zaczęłabym od tego, że jest duże zróżnicowanie między kartami debetowymi i kredytowymi w ich stosowaniu, zabezpieczeniach, opłatach i obsłudze. Po pierwsze, są miejsca, gdzie bez dodatkowych kosztów można użyć tylko karty debetowej, a z opłatą karty kredytowej. Można też zobaczyć różne ceny, uzależnione od formy płatności na przykład na stacjach benzynowych. Tam najtaniej kupimy paliwo za gotówkę, nieco drożej płacąc kartą.
Są miejsca, gdzie kartą kredytową nie zapłacimy wcale. Karty debetowe, podobnie jak w Polsce, mają czip i trzeba wprowadzić pin, aby z niej skorzystać. Natomiast karty kredytowe, mimo iż niedawno pojawiły się takie z czipami, to wciąż wystarczy tylko podpis. Łatwiej niż w Polsce jest natomiast zareklamować płatność dokonaną kartą kredytową. Jeśli na przykład użyjemy jej do zakupów internetowych, ale nie dotrze do nas zamówiony towar, to bez problemu dostaniemy zwrot pieniędzy.
Amerykańskie banki odznaczają się jeszcze jedną cechą. Nie mają ujednoliconego systemu numerowania kont bankowych. Co to oznacza? Numery kont bankowych składają się z dwóch elementów. Tzw. routing number i numeru konta. Numer routing to inaczej oznaczenie banku. Niby tak jak w Europie, ale jednak inaczej. Tylko numer routing ma zawsze tę samą liczbę cyfr – dziewięć. Natomiast właściwy numer konta bankowego ma między osiem a dwanaście znaków. Przy wpisywaniu numeru konta właśnie o te dwie informacje będziemy poproszeni.
Mimo opóźnień typu brak „normalnych” przelewów, brak ujednoliconego systemu numerowania kont bankowych, to jednak trzeba zdać sobie sprawę, że część nowości finansowych wyszła właśnie stąd. Na przykład PayPal, forma płatności natychmiastowych również pomiędzy kontrahentami będącymi w innych krajach. Nie potrzebujemy do tego karty, nie potrzebujemy specjalnego konta jak w banku. Wystarczy adres mailowy. Ponadto nie borykamy się z problemem płatności w różnych walutach. Istnieje także Square, który umożliwia płatność kartą nawet osobie prywatnej. Wystarczy mieć maleńki czytnik kart, który wpina się w gniazdo słuchawek w telefonie i kolega koledze może uregulować płatność kartą.
Kolejny temat, w którym poruszam temat kart to restauracje i kawiarnie (przeczytaj tutaj). Zaskoczeniem było dla mnie, gdy chciałam zapłacić kartą, ale kelner nie przyniósł terminala, lecz zabrał moją kartę. To tutaj standard. Nie trzeba się obawiać. Z reguły 😉 przynosi kartę z powrotem, a nasze konto zostaje obciążone tylko zaakceptowaną kwotą (oczywiście uwzględniającą napiwek).
Na kontynencie amerykańskim napiwek nie stanowi nagrody za dobrze wykonaną usługę. Jest obowiązkowy gdyż pracodawca nie jest zobowiązany do płacenia minimalnego wynagrodzenia i przenosi ten koszt na klientów (właśnie w postaci napiwku). W wielu miejscach napiwek jest od razu wyliczany i można wybrać odpowiadającą nam wysokość, lub wpisać własną kwotę (Custom Tip).
Inną ciekawostką może być to, że wpisując kwoty zlecenia zapłaty w niektórych bankach internetowych należy wpisać dwa znaki po przecinku, nawet jeśli są to zera. Czyli na przykład nie wystarczy wprowadzić kwotę: 104,4. Trzeba wpisać 104,40. Zresztą zauważyłam, że Amerykanie nawet na kalkulatorze dopisują zero, jeśli mają liczbę zawierającą tylko pozycję dziesiętną (jedną po przecinku). To jest bardzo ciekawe, że ułamki dziesiętne nie są tutaj tak popularne jak zwykłe. I nawet na znakach drogowych odległości do kolejnych zjazdów na autostradzie podawane są z użyciem ułamków zwykłych (artykuł o autostradach znajdziecie tutaj).
W ogóle układ dziesiętny, który jest podstawą układu metrycznego mimo swojej uniwersalności nie jest w Stanach popularny. Są osoby, które widzą jego przewagę, ale ponieważ większość wciąż używa systemu imperialnego (czyli np. cale zamiast centymetrów, stopy zamiast decymetrów, funty i uncje zamiast kilogramów itd), to system metryczny nie może się przebić. Dobrze chociaż, że sekunda i godzina mają taki sam wymiar 😉
Więcej na ten temat w artykule o układzie miar (w przygotowaniu).
*Gwoli ścisłości kwota do wpisania po amerykańsku będzie 104.40 – z kropką zamiast przecinka.
Większość banków oferuje usługi “drive-up” czyli tak jak np. w McDonaldzie – obsługę klienta, który podjeżdża samochodem i z nie potrzebuje z niego wychodzić.